niedziela, 2 września 2012

Rozdział 9




         Obudziła się z potwornym bólem głowy. Czuła się jakby walec po niej przejechał. Co mi się przytrafiło. Dlaczego tak się czuję? Przecież nie jestem chora - myślała gorączkowo. I nagle pojaśniało jej w głowie. Przecież ktoś na nią napadł w jej własnym mieszkaniu. Zerwała się roztrzęsiona, lecz z jękiem opadła z powrotem na łóżko. Była ubrana, buty tylko leżały rzucone koło łóżka, nie wiadomo czy ktoś jej je zdjął, czy spadły jej gdy próbowała się wyrwać napastnikowi, a może napastnikom. Nie widziała ilu ich było. Co ja takiego zrobiłam, że ciągle mnie ktoś prześladuje, a może ja mam jakieś zwidy? - zastanawiała się Sakura, leżąc na łóżku w ciemności, lecz w końcu zmobilizowała się usiadła powoli i przezwyciężyła atak mdłości. Powoli podeszła do kontaktu i zaświeciła światło.
-O Boże! -krzyknęła, gdy zobaczyła bałagan w mieszkaniu. - Co on, czy oni tu szukali?Przecież to co piszę, wszystko jest w prasie. Nagle przypomniała sobie o materiałach,które zdobyła w biurku szefa. – Może to o to chodzi, ale przecież nikt mnie nie widział wtedy, więc skąd by cokolwiek mieli wiedzieć? Ale nie pamiętam czy zamknęłam szufladę i to mogło zdradzić, iż ktoś tam szperał, lecz skąd mogą wiedzieć, że to ja? A może sprawdzają wszystkich? Na całe szczęście papiery te schowałam w skrytce, którą mam w banku. A do banku przecież się nie włamią.
Pomacała kluczyki,które nosiła na łańcuszku na szyi. Na szczęście były. To muszę w najbliższym czasie zobaczyć, co ja tam mam – pomyślała. – A zamki w drzwiach jutro każę wymienić i to nie byle komu, lecz pewnemu ślusarzowi, którego polecił mi Deidara.
– Jutro będzie wielkie sprzątanie, dzisiaj nie mam już na nic siły.
Poszła do drzwi,zamknęła je na klucz i łańcuch, podłożyła pod klamkę krzesło i poszła spać.
        Rano obudziła się z bólem głowy, więc zwlokła się z łóżka i nawet nie biorąc prysznica poszła parzyć kawę. Myśli kłębiły jej się w głowie jakby tam szalał tabun dzikich koni. Wypiła powoli kawę i poszła się ubrać. Wyciągnęła z szafy pierwszą lepszą bluzkę i jeansy, przeczesała włosy i spięła je w kucyk. Na makijaż nie miała czasu, chciała wyjść wcześniej, żeby jeszcze przed pracą zostawić wiadomość porucznikowi. Wychodząc z domu rozglądała się na wszystkie strony jakby była jakąś przestępczynią. Szła szybko, bo ruch był nieduży. Było jeszcze wcześnie. Weszła do parku, po zostawieniu wiadomości pod ławką, szła już spokojniej, ale ciągle nachodziły ją myśli żeby iść do skrytki i sprawdzić co tam ma, lecz sama sobie mówiła: Nie teraz, przecież może to kogoś zaciekawić dlaczego już rano, po przeszukaniu mieszkania biegnę do banku, lepiej z tym poczekać. Może o to im chodzi, żeby ją wystraszyć i patrzeć co ona zrobi w tej sytuacji.
-Och, chyba niepotrzebnie biegłam do tego parku. – mruknęła pod nosem. – No, ale nikogo tam nie spotkałam, tylko kilka mieszkańców osiedla, którzy wyszli z pasami na poranny spacer. Ale kto tam wie po co oni wyszli! –pomyślała, złapała się za głowę – jak tak dalej pójdzie to zacznę nawet na drzewa w parku spoglądać podejrzliwie. Dosyć Tego i basta! Myślę, że o to w tym wszystkim chodzi, żebym się bała i zrobiła fałszywy ruch. No gdybym nie czuła się winna, to co bym zrobiła…? Oczywiście poszła na policję!
Zrobiła zwrot o sto osiemdziesiąt stopni  i pomaszerowała na komisariat. Na komendzie dosyć długo zeszło z przesłuchaniem i ciągle powtarzało się pytanie,dlaczego od razu nie zgłosiła tego policji.
-Przecież byłam otumaniona jakimiś środkami nasennymi i nie myślałam logicznie – krzyknęła w końcu zła, że w ogóle tu przyszła. Ile razy mogła powtarzać to samo! Będą teraz szperać w jej życiu i koło jej osoby, zrobi się zbyt głośno, no ale gdyby nie zgłosiła tego, to byłoby jeszcze bardziej podejrzane.
-Proszę się uspokoić– powiedział łagodnie jeden z policjantów.
-Poza tym – dodała –bałam się ruszyć z mieszkania.
Policjant popatrzyła na nią jak na wariatkę i odpowiedział:
-A kto każe pani wychodzić z mieszkania, nie ma pani telefonu?
-No tak…przecież powtarzam panu setny raz, że nie myślałam jasno, jeszcze teraz głowa pęka mi z bólu.
-Dobrze już dobrze,zaraz tam pojedziemy i się rozglądniemy, ale sama pani mogła pozacierać ślady,które byłyby istotne dla tej sprawy. – zapisał coś w notesie i kazał jej chwile poczekać.
        Gdy wychodzili z komisariatu na korytarzu spotkała Deidara, który to niby się spiesząc zderzył się z nią, a przepraszając wcisnął jej w dłoń jakąś karteczkę. Nie mogła do niej zaglądnąć, co to wzbudziłoby podejrzenia policjanta, który szedł za nią i zaczął żartować z Deiem.
-Ty to zawsze lecisz na każdą ładną kobietę.
-Przestań Kaoru -  blondyn roześmiał się i poszedł w swoją stronę, a oni do policyjnego gazika. Dołączyło do nich jeszcze dwóch innych policjantów.
        Gdy podjechali pod dom, zobaczyła niecierpliwie spacerującego Itachiego, który widząc ja wysiadającą z policyjnego auta w towarzystwie władz szybko podszedł do niej pytając:
-Co się stało, miałaś wypadek czy co?
-Kim pan jest? –zapytał policjant, który ja przesłuchiwał.
-jak to kim? Przecież to moja dziewczyna, więc niepokoje się o nią, bo drzwi zamknięte, na pukanie nikt nie odpowiada, a telefon tez milczy.
Dopiero teraz Sakura uzmysłowiła sobie, że gdy wybiegała rano z domu w ogóle nie wzięła ze sobą torebki.
-O przepraszam –zawołała – zupełnie zapomniałam zabrać komórkę. Jestem dziś całkiem rozkojarzona…
-Ale co się stało? –ponowił pytanie.
-Nie będziemy to tym rozmawiać – odrzekł policjant. – Później będziecie mogli sobie opowiadać wrażenia, teraz nie ma na to czasu.
-No ja też nie mam czasu, więc spotkajmy się po pracy w kawiarni tej co zawsze.  Pocałował ją w policzek, popatrzył na policjanta i odszedł. Wsiadł do auta i ruszył z piskiem opon.  Nie dosyć, że dowiedziałam się o tym, iż jest moim chłopakiem to nie wykazał zbytniej troski widząc mnie w towarzystwie policji – pomyślała zawiedziona. Weszli do mieszkania, policjant aż gwizdnął widząc bałagan, który narobili włamywacze.
-Czego oni u pani szukali, czy jest pani bogata, a może posiada jakieś cenne przedmioty?
-Ha ha ha – Sakura choć nie było jej do śmiechu, śmiała się z tego co sugerował policjant – ja bogata? To bardzo śmieszne. Ostatnio ciągle prześladuje mnie jakiś pech i nawet szef jedzie mi po pensji, więc trudno się wzbogacić. O cholera! – zaklęła nagle Sakura– muszę zadzwonić do pracy, bo już dawno powinnam być na miejscu i znowu będę miała przerąbane.
-Niech pani dzwoni –rzekł uprzejmie – coś wiemy na temat wściekłych szefów – uśmiechnął się porozumiewawczo do pozostałych dwóch kolegów.
        Sakura dzwoniła do Yuki, lecz nie odbierała, więc zdecydowała się zadzwonić bezpośrednio do Peina. Odebrał sam „stary” jakby nie miał sekretarki, a może gdzieś wyszła. Po wysłuchaniu relacji Sakury, powiedział tylko:
-Proszę zostawić te sprawy jak najszybciej i przyjść do pracy, do wieczora jeszcze daleko.
-Dobrze, do widzenia –odpowiedziała zdziwiona. Co on taki dziś dla mnie łaskawy, pomyślała Sakura. Czekała aż policja przestanie grzebać w jej rzeczach, co strasznie ją wkurzało, ale co miała zrobić, sama ich przecież wezwała. Udając, że chce skorzystać z toalety,postanowiła sprawdzić karteczkę, którą wcisnął jej Deidara. Było na niej napisane: dziś o osiemnastej nad stawem.
No to chyba się rozdwoję,albo pójdę na spotkanie z Deidara, albo z Itachim. A najlepsze będzie jeśli starym nie zatrzyma dłużej. No nie będę gdybać, lecz poczekam jak sytuacja się rozwinie.Z Seidem muszę porozmawiać, a na spotkanie z Itachim mogę przyjść później,przecież nie ugadaliśmy się na żadną konkretną godzinę…
-Co pani tam śpi,czy płacze? – usłyszała nagle za drzwiami. Wypadła z łazienki czerwona jak burak, że tak się mogła zapomnieć i siedziała tam tak długo.
=Przepraszam, może pan wejść.
-Nie chcę wejść,tylko pomyślałem, że się pani coś stało.
-Nie, nic, trochę się zamyśliłam, bo chyba jest o czym myśleć.
-No niby jest. Mysię już zwijamy, nic konkretnego tu nie znaleźliśmy. Ktoś czegoś szukał, ale to tylko pani wie czego, albo i nie. No to do widzenia, ale jak pani chce możemy panią podwieźć do pracy, chyba, że pani jeszcze zostaje.
-Nie, muszę iść, bo ze szefem mam na pieńku już mu kilka razy podpadłam, więc lepiej nie ryzykować inie wystawiać na próbę jego cierpliwości.
        Chłopaki podrzucili ją pod redakcję co ją bardzo ucieszyło, bo nie będzie musiała siedzieć zbyt długo, aby nadrobić zaległości. Zaraz poszła do szefa, by go powiadomić, iż już jest. Pein siedział zamyślony i popijał kawę.
-O jesteś już, to dobrze, masz opracuj to i szybko podrzuć gdzie trzeba.
Wzięła papiery,które jej wcisnął gdyż była taka zdziwiona, że obyło się bez awantury i poszła do swojego pokoju. Po chwili wpadła Yuki.
-Wiesz wczoraj gdy skończyliśmy z mieszkaniem, wyszliśmy wszyscy na drinka. Nie byłam z nimi długo, bo czułam się zmęczona, więc wróciłam do mieszkania i oczom nie wierzę. Tyle roboty na marne!
-Ale co się stało? –zapytała Sakura.
-Wszystko powywalane, całe mieszkanie wywrócone do góry nogami. Nie wiem co ktoś szukał,ale wyglądało jakby o coś chodziło, bo nic nie zginęło.
-To u Ciebie też? Wezwałaś policje?
-Co to znaczy „u ciebie tez”? – Odezwała się Yuki – i po co policja jak nic nie zginęło? Po prostu ktoś złośliwie zrobił mi kawał!
-Znaczy to, że ja też miałam takich gości, albo goście, którzy tak samo jak u ciebie się zabawiali. Moje mieszkanie wyglądało jakby tam szalało tornado. A włamanie, tonie jest żaden żart!
-Włamanie? To chyba nie, bo zamek jest nie naruszony, a ja nie pamiętam czy je zamknęłam gdy wychodziliśmy. Ale to bardzo dziwne, że w dwóch miejscach naraz ktoś coś szukał, a nic nie wziął.
-No właśnie –odrzekła Sakura – więc powinnaś uważać, a teraz już idź, bo stary ożenił mnie z robotą, a ja dopiero przyszłam.
-No to porozmawiamy przy lunchu, ja tez mam kupę roboty. 
-Nie wiem czy w ogóle będę miała czas wyjść na lunch.
-To przyniosę kanapki i pogadamy u Ciebie.
-Dobra, to na razie.
-No pa – wyszła zamykając za sobą drzwi. Sakura długo wpatrywała się w drzwi, Az w końcu zabrała się za robotę.