niedziela, 2 września 2012

Rozdział 4




          Sakura wyciągnęła rękę, żeby wyłączyć dzwonienie natrętnego budzika, lecz zegar dzwonił nadal. "Co u diabła zaciął się czy co?" W końcu dotarło do niej, że to nie budzik a telefon tak dzwoni. Podniosła słuchawkę i zachrypniętym ze snu głosem zapytała:
-Co do cholery się dzieje!, lecz zaraz spuściła z tonu gdy usłyszała w słuchawce głos szefa. Zlecał jej wyjazd i to zaraz. W Megahanie<wymyśliłam jakieś miasteczko, nie chciało mi się szukać na mapach> zdarzyła się jakaś katastrofa i trzeba tam jechać, aby być na bieżąco. A tak się cieszyła na wolny weekend. No cóż:"służba nie drużba* - pomyślała i wolno zwlokła się z posłania. Wskoczyła pod prysznic,a po pół godzinie wychodziła już z torbą na autobus. Żeby tylko zdążyć na ten wcześniejszy to jeszcze podczas jazdy sobie pośpi. W autobusie zamiast spać zaczęła słuchać co ludzie mówią. Z różnych stron dochodziły ją głosy:
-Taka tragedia...
-Tylu ludzi zabitych...
-i podobno dzieci!
-Nie, dzieci tam nie było to przecież, była noc!
-Coś Ty, to było wieczorem...
          Nie wiedziała w co ma wierzyć, co jest prawdą, a co nie. No ale jeszcze trochę i dotrze na miejsce, to będzie wiedzieć!
-To wszystko podobno jakieś porachunki mafijne.. - doszło ją znowu z tył. "Mafia" - pomyślała i aż ciarki przeszły jej po plecach, bo znowu na myśl przyszli jej kochani rodzice, których śmierć mimo upływu czasu wciąż działała na nią jak mocne kopnięcie w samo serce.
          Wysiadła w centrum Megahane i skierowała swoje kroki w stronę restauracji ,,Słoneczna''. "Ciekawa nazwa, raczej teraz ludziom będzie się kojarzyć z mrokiem" - pomyślała. Koło budynku lokalu było mnóstwo policji i gapiów. Miejsce było ogrodzone taśmą i nikogo nie wpuszczano do środka. Reporterzy i fotografowie tłoczyli się, aby móc wcisną się jak najbliżej.
          Przed budynkiem stały karetki, a na ziemi leżały zawinięte w prześcieradła zwłoki ofiar.
-Podobno piętnaście osób zabitych, usłyszała z boku.
-Coś ty przecież nikt nie przeżył to musi być ich więcej, odrzekł drugi głos.
-Jak nikt? jeden uciekł im podobno i jakaś kelnerka schowała się pod stolik i jeszcze kucharz wlazł do magazynu.
-No. no nie przesadzasz? Tyle żywych świadków po akcji mafii, to niemożliwe, ale jeżeli nawet to tylko kwestia czasu i będzie po nich.
-Co ty mówisz? Policja zapewni im bezpieczeństwo.
-Policja, a myślisz że oni w policji nie mają swoich ludzi. Wszędzie to gówno się rozlazło...
-Ciszej bo jeszcze ciebie sprzątną!
          Głosy umilkły, a Sakura zaczęła przepychać się bliżej aby dorwać jakiegoś policjanta, albo dziennikarza innej gazety, może będą mieć konkretne wiadomości. Podeszła do stojącego sztywno policjanta i uśmiechnęła się czarująco.
-Panie władzo to ilu tych zabitych? - zapytała słodko jakby pytała o ciastko czy smaczne. Mężczyzna rzucił jej przez ramię spojrzenie ciężkie jak głaz i nic nie odrzekł. Zaczęła się przesuwać dalej w stronę młodego chłopaka, może ten będzie życzliwszy.
-Przepraszam..Zaczęła znowu lecz chłopak rzekł:
-Nie wolno rozmawiać z dziennikarzami.
-Co? Przecież trzeba powiedzieć ludziom prawdę, bo wygadują niestworzone rzeczy i tworzy się historia jakiej nie było.
-No to nie teraz - powiedział stanowczo blondyn.
-A kiedy? - zapytała z nadzieją Sakura.
-Może za pół godziny w tej kawiarni na rogu. Będę miał chwile przerwy to przyjdę...
-O dziękuję, będę naprawdę wdzięczna.
Haruno frunęła w nastopne miejsce, aby jeszcze coś usłyszeć.
          Dopiero po godzinie młody policjant przyszedł do umówionej kawiarni. Sakura siedziała w kącie przy stoliku pijąc już trzecią kawę. Gdy zobaczyła wchodzącego natychmiast poprosiła kelnera o jeszcze jedną. Mężczyzna z wdzięcznością ciężko westchnął i podziękował za napój. Kobieta wyciągnęła rękę i przedstawiła się:
-Jestem Sakura z "Niezawisłych Wiadomości z Peko"<oczywiście skłamała, jak ktoś pamięta należała do innej gazety>
-Naruro - rzekła policjant - wystarczy tylko Naruto, bo tak jest lepiej.
-Dobrze, więc proszę mi powiedzieć co tu się wydarzyło i jak do tego doszło.
-Nikt dokładnie nie wie, około północy kilku zamaskowanych osobników wpadło do lokalu i otworzyło ogień do personelu i do siedzących tam gości.
-Czy to mafia?-zapytała -a może jakieś inne porachunki?
-Nic jeszcze nie wiadomo. Podobno właściciel miał długi, z których nie mógł się wypłacić, a inna wersja jest taka, że odebrał kobietę jakiemuś mafiozo i o to ta cała chryja. Paskudna to prawda, bo ucierpiało także trochę niewinnych ludzi.
-Trochę? - zapiszczała z przejęcia Sakura.
-No dwanaście gości i siedmioro personelu, lecz co najdziwniejsze właśnie właściciela nie było w lokalu i chyba żyje chociaż nigdzie go nie można znaleźć.
-No a kucharz i kelnerka, którzy podobno ocaleli z masakry, bo się ukryli. - Zapytała Haruno.
-Kto pani takich głupot naopowiadał? Nikt, ale to nikt nie przeżył, nie ma żadnych świadków! - rzekł nagle ostro Naruto i podniósł się od stołu - na mnie już czas i tak długo tu zabawiłem i szef da mi wycisk jak zauważył.
-Wiem coś o tym - przyznała myśląc o swoim szefie.
Uzuamki odszedł szybko nie oglądając się za siebie, a Sakura zaczęła rozmyślać o tym co jej powiedział...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz