Sakura wyciągnęła rękę, żeby wyłączyć
dzwonienie natrętnego budzika, lecz zegar dzwonił nadal. "Co u diabła
zaciął się czy co?" W końcu dotarło do niej, że to nie budzik a telefon
tak dzwoni. Podniosła słuchawkę i zachrypniętym ze snu głosem zapytała:
-Co
do cholery się dzieje!, lecz zaraz spuściła z tonu gdy usłyszała w słuchawce
głos szefa. Zlecał jej wyjazd i to zaraz. W Megahanie<wymyśliłam jakieś
miasteczko, nie chciało mi się szukać na mapach> zdarzyła się jakaś
katastrofa i trzeba tam jechać, aby być na bieżąco. A tak się cieszyła na wolny
weekend. No cóż:"służba nie drużba* - pomyślała i wolno zwlokła się z
posłania. Wskoczyła pod prysznic,a po pół godzinie wychodziła już z torbą na
autobus. Żeby tylko zdążyć na ten wcześniejszy to jeszcze podczas jazdy sobie
pośpi. W autobusie zamiast spać zaczęła słuchać co ludzie mówią. Z różnych
stron dochodziły ją głosy:
-Taka
tragedia...
-Tylu
ludzi zabitych...
-i
podobno dzieci!
-Nie,
dzieci tam nie było to przecież, była noc!
-Coś
Ty, to było wieczorem...
Nie wiedziała w co ma wierzyć, co jest prawdą, a co nie. No ale jeszcze trochę
i dotrze na miejsce, to będzie wiedzieć!
-To
wszystko podobno jakieś porachunki mafijne.. - doszło ją znowu z tył.
"Mafia" - pomyślała i aż ciarki przeszły jej po plecach, bo znowu na
myśl przyszli jej kochani rodzice, których śmierć mimo upływu czasu wciąż
działała na nią jak mocne kopnięcie w samo serce.
Wysiadła w centrum Megahane i skierowała swoje kroki w stronę restauracji
,,Słoneczna''. "Ciekawa nazwa, raczej teraz ludziom będzie się kojarzyć z
mrokiem" - pomyślała. Koło budynku lokalu było mnóstwo policji i gapiów.
Miejsce było ogrodzone taśmą i nikogo nie wpuszczano do środka. Reporterzy i
fotografowie tłoczyli się, aby móc wcisną się jak najbliżej.
Przed budynkiem stały karetki, a na ziemi leżały zawinięte w prześcieradła
zwłoki ofiar.
-Podobno
piętnaście osób zabitych, usłyszała z boku.
-Coś
ty przecież nikt nie przeżył to musi być ich więcej, odrzekł drugi głos.
-Jak
nikt? jeden uciekł im podobno i jakaś kelnerka schowała się pod stolik i
jeszcze kucharz wlazł do magazynu.
-No.
no nie przesadzasz? Tyle żywych świadków po akcji mafii, to niemożliwe, ale
jeżeli nawet to tylko kwestia czasu i będzie po nich.
-Co
ty mówisz? Policja zapewni im bezpieczeństwo.
-Policja,
a myślisz że oni w policji nie mają swoich ludzi. Wszędzie to gówno się
rozlazło...
-Ciszej
bo jeszcze ciebie sprzątną!
Głosy umilkły, a Sakura zaczęła przepychać się bliżej aby dorwać jakiegoś
policjanta, albo dziennikarza innej gazety, może będą mieć konkretne
wiadomości. Podeszła do stojącego sztywno policjanta i uśmiechnęła się
czarująco.
-Panie
władzo to ilu tych zabitych? - zapytała słodko jakby pytała o ciastko czy
smaczne. Mężczyzna rzucił jej przez ramię spojrzenie ciężkie jak głaz i nic nie
odrzekł. Zaczęła się przesuwać dalej w stronę młodego chłopaka, może ten będzie
życzliwszy.
-Przepraszam..Zaczęła
znowu lecz chłopak rzekł:
-Nie
wolno rozmawiać z dziennikarzami.
-Co?
Przecież trzeba powiedzieć ludziom prawdę, bo wygadują niestworzone rzeczy i
tworzy się historia jakiej nie było.
-No
to nie teraz - powiedział stanowczo blondyn.
-A
kiedy? - zapytała z nadzieją Sakura.
-Może
za pół godziny w tej kawiarni na rogu. Będę miał chwile przerwy to przyjdę...
-O
dziękuję, będę naprawdę wdzięczna.
Haruno
frunęła w nastopne miejsce, aby jeszcze coś usłyszeć.
Dopiero po godzinie młody policjant przyszedł do umówionej kawiarni. Sakura
siedziała w kącie przy stoliku pijąc już trzecią kawę. Gdy zobaczyła
wchodzącego natychmiast poprosiła kelnera o jeszcze jedną. Mężczyzna z
wdzięcznością ciężko westchnął i podziękował za napój. Kobieta wyciągnęła rękę
i przedstawiła się:
-Jestem
Sakura z "Niezawisłych Wiadomości z Peko"<oczywiście skłamała, jak
ktoś pamięta należała do innej gazety>
-Naruro
- rzekła policjant - wystarczy tylko Naruto, bo tak jest lepiej.
-Dobrze,
więc proszę mi powiedzieć co tu się wydarzyło i jak do tego doszło.
-Nikt
dokładnie nie wie, około północy kilku zamaskowanych osobników wpadło do lokalu
i otworzyło ogień do personelu i do siedzących tam gości.
-Czy
to mafia?-zapytała -a może jakieś inne porachunki?
-Nic
jeszcze nie wiadomo. Podobno właściciel miał długi, z których nie mógł się
wypłacić, a inna wersja jest taka, że odebrał kobietę jakiemuś mafiozo i o to
ta cała chryja. Paskudna to prawda, bo ucierpiało także trochę niewinnych
ludzi.
-Trochę?
- zapiszczała z przejęcia Sakura.
-No
dwanaście gości i siedmioro personelu, lecz co najdziwniejsze właśnie
właściciela nie było w lokalu i chyba żyje chociaż nigdzie go nie można znaleźć.
-No
a kucharz i kelnerka, którzy podobno ocaleli z masakry, bo się ukryli. -
Zapytała Haruno.
-Kto
pani takich głupot naopowiadał? Nikt, ale to nikt nie przeżył, nie ma żadnych
świadków! - rzekł nagle ostro Naruto i podniósł się od stołu - na mnie już czas
i tak długo tu zabawiłem i szef da mi wycisk jak zauważył.
-Wiem
coś o tym - przyznała myśląc o swoim szefie.
Uzuamki
odszedł szybko nie oglądając się za siebie, a Sakura zaczęła rozmyślać o tym co
jej powiedział...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz