niedziela, 2 września 2012

Rozdział 6



         Itachi już czwarty raz próbowała dodzwonić się do Sakury, lecz na próżno. Najpierw w ogóle nie było połączenia, a teraz tylko poczta głosowa szczeka to samo: zostaw wiadomość, zostaw wiadomość...
-Do diabła co się z nią dzieje!? -zastanawiał się głośno coraz bardziej wkurzony.
-Słucham? - rozległo się nagle, aż Itachi się wzdrygnął, bo nie miał już nadziei na połączenie. Głos miała jakiś zdyszany,jakby biegła.
-O jesteś nareszcie! Gdzie ty w ogóle jesteś,że nie można cię złapać, a sądziłem, że komórki są po to żeby je nosić przy sobie!
-No tak, ale jak wychodziłam na zakupy to zapomniałam wsiąść telefon, a wczoraj to mi się zupełnie rozładował i nie miałam przy sobie ładowarki.
-Wczoraj... - przeciągał Itachi jakoś dziwnie zmienionym głosem - to gdzie ty byłaś?
-Och, dużo by mówić. Ten stary tyran wysłał mnie do Megahane, bo tam wydarzyła się ogromna tragedia w jeden z restauracji.
-Wiesz co - przerwał jej Itachi - jeszcze nie jest tak późno to może byśmy się spotkali? Opowiedziałabyś mi o tym, bo w gazetach piszą w każdej co innego. A ty byłaś naocznym świadkiem więc chyba wiesz lepiej.
-Przyjechałam już po wszystkim - zaczęła Sakura, ale jej przerwał w pół zdania.
-Zaraz podjadę po ciebie to sobie porozmawiamy - i się rozłączył.
          Sakura popatrzyła na milczący telefon i ciarki przeszły jej po plecach. "Przecież ja mu nie dałam numeru i dlaczego nagle taki ciekawy?" Ale potem otrząsnęła się i powiedziała na głos, żeby dodać sobie odwagi.
-No to co, że ciekawy? Przecież każdy o tym tylko mówi, a ja po ostrzeżeniach porucznika chyba już nawet dozorcę zacznę podejrzewać, że należy do mafii.   Potem zatkała dłonią usta i pomyślała. "A gdyby gdzieś założyli podsłuch?" A następnie znowu się roześmiała i powiedziała na głos:
-Świr, kompletny świr!
-Kto, ja? - rozległ się głos od drzwi.
Sakura krzyknęła i odwróciła się gwałtownie. W drzwiach stał Itachi - przystojny i elegancki jak zwykle.
-To ja znowu nie zamknęłam drzwi? - zdziwiła się.
-Chyba tak skoro wszedłem bez włamywania się - roześmiał się mężczyzna ukazując piękne, białe zęby -Ale dlaczego świr? - zapytał ponownie.
-To nie było do ciebie - odezwała się przepraszająco - lecz sama siebie tak skrytykowałam za głupie myśli.
-Czy ja też byłem w tych myślach? – uśmiechnął się znowu uwodzicielsko.
-Może, może –odrzekła skromnie spuszczając oczy, aby nie wyczytał co o nim myślała.
-No to chodźmy,muszę coś zjeść, bo wcześniej nie było na to czasu.
-A co takiego można robić w niedzielę, że nie masz czasu na jedzenie? – zapytała, ale w duchu sama sobie odpowiedziała: „dużo rzeczy”.
Wyszli z mieszkania Haruno, dziewczyna zamknęła drzwi i szła za Itachim.
-Och, spotkałem kolegów i poszliśmy na mecz.
-Był chociaż ciekawy? I jaki wynik? – wyrównała z nim krok.
-Niestety remis, a gra niezbyt ciekawa, ale nie mówmy o meczu, lecz o tobie, bo to znacznie ciekawsze.
Wyszli z budynku,przed nim stał samochód Itasia. Uchiha pomógł wsiąść Sakurze do środka, a sam zajął miejsce za kierownicą.
-Wiesz… W moim życiu nie ma nic ciekawego, praca i takie tam codzienne przepychanki z kolegami –odpowiedziała na pytanie mężczyzny.
-No nie mogę w to uwierzyć, taka piękna kobieta i tylko praca, a gdzie miejsce na rozrywki?
         Weszli   do niedużej restauracji i zajęli stolik, więc rozmowa się urwała. Złożyli zamówienie i sączyli leniwie czerwone wino, które miało wspaniały aromat. Sakura zerkała na Itachiego, lecz ten był jakiś zamyślony i jakby myślami daleko stąd. Naglę otrząsnął się i uśmiechając się przepraszająco rzekł:
-No opowiedz mi o tym wydarzeniu w Megahane.
-Wydarzenie –zawołała oburzona Sakura- to tragedia, tyle osób niewinnych zabitych tylko dlatego, że akurat przebywali w tym czasie w tamtym miejscu!
-Spokojnie –powiedziała Itachi biorąc ją za rękę - spokojnie, my nic na to nie poradzimy, ciągle gdzieś są wojny, ciągle się zabijają i to d…
-Wiem, wiem… ale ja nie mogę na to wszystko patrzeć spokojnie, chociaż pracuję już trochę i z różnymi wypadkami i tragediami musiałam się zmierzyć. Ale trzeba o tym mówić głośno i krzyczeć, aby jak najmniej takich rzeczy się zdarzało.
Itachi pokiwał głową znowu patrząc na nią, ale jakby była szkłem, szybą przez którą spogląda się dalej. Sakura chrząknęła, a on jakby się obudził i patrzył dziwnie na nią, a potem na kelnera, który właśnie przyniósł zamówienie. Kelner nieco się speszył myśląc, że coś nie tak z potrawami które właśnie postawił na stoliku, więc grzecznie zapytał czy coś jeszcze podać.
-Nie, nie, wszystko w porządku, wygląda wspaniale – odrzekł Itachi pochylając się nad talerzem. Sakura też zaczęła jeść, bo od śniadania z Yuki nic nie miała w ustach. Potrawy były naprawdę wspaniałe.
         Po kolacji zamówili jeszcze po drinku, bo obydwoje mieli ochotę na coś mocniejszego.
-Czy sądzisz, że to jakiś wariat dokonał tej rzezi w Megahane? – zapytał Itachi patrząc na nią uważnie.
-Wariat? – zdziwiła się Sakura – wszyscy mówią o porachunkach mafii.
-Ach! – rzekł rozdrażniony nagle Itachi – wszyscy, wszędzie widzą tylko mafię. Bez przesady! Mafia ma chyba inne rzeczy do roboty niż zabijanie jakiś kucharzy.
-A skąd wiesz co mafia ma do roboty?! – krzyknęła Haruno wytrzeszczając oczy na Uchihę i ściskając dłonie w pięści.
-Nie wiem, ale tylko o tym piszą, że trudno się nie zorientować czym oni się zajmują. Sama policja często też udziela wywiadów, gdy tylko jest jakaś afera. A swoją drogą skąd masz takie wiadomości, bo jakoś inaczej brzmią niż w innych dziennikach.
-Jakiś młody policjant mi to wszystko opowiedział, nie pamiętam jego imienia… - skłamała nagle Sakura nie wiadomo czemu.
-Policjant? –zdziwił się Itachi - a jak on wyglądał?
-A do czego ci jego wygląd? – zapytała podejrzliwie Sakura.
-Może jestem zazdrosny – odrzekła mężczyzna – mówiłaś, że był młody.
-No raczej nie stary– roześmiała się Saku zadowolona, że mógł być o nią zazdrosny, ale nie do końca o tym przekonana.
-No to co idziemy jeszcze gdzieś na uprzyjemnienie wieczoru czy może jeszcze jednego drinka?
-Nie, nie chcę więcej alkoholu, jestem zmęczona, odwieź mnie do domu.
-Dobrze – zgodził się szybko Itachi.
         Sakura mało nie zasnęła w samochodzie, więc kiedy wysiadali nie sprzeciwiła się gdy Itachi wziął ją za rękę i poprowadził po schodach. Wyjął jej z ręki klucz i bez słowa otworzył drzwi. A gdy znaleźli się za drzwiami zaczął ją gwałtownie całować. Jakby świat miał się za chwilę skończyć, jakby to już były ostatnie chwile w ich życiu. Sakurę oszołomiły te pocałunki tak nagle, że tylko westchnęła i poddała się całkowicie ich urokowi. Zaczęło jej się robić ciepło nie tylko na sercu, lecz to oszołomienie minęło gdy pomyślała o masakrze w Megahane, i że mężczyzna, który ją tak gwałtownie całował mógł mieć coś z nią wspólnego. Delikatnie więc przytrzymała jego głowę rękami i rzekła:
-Czy nie za mało się znamy na takie bliskości?
Itachi głęboko westchnął, ale odsunął się trochę, choć niechętnie.
-Przepraszam –szepnął – ale musiałem to było silniejsze ode mnie. Twoje usta kusiły mnie od początku, gdy tylko cię pierwszy raz zobaczyłem to miałem ochotę to zrobić.
-Nie przepraszaj –rzekła kobieta – dla mnie to też było przyjemne, lecz nie byłam przygotowana na taką gwałtowność z twojej strony.
-No nic, lepiej już sobie pójdę, bo może teraz wystarczy już tych słów.
-Dobranoc. – i wyszedł. Gdy drzwi zamknęły się za Itachim Sakura opadła na najbliższe krzesło i ciężko westchnęła.
„No niewiele brakowało i zaszło by to dużo dalej…” – pomyślała rozmarzona. „Przecież ja nic o nim nie wiem. Muszę go jakoś przekonać i wyciągnąć trochę wiadomości od niego. Bo chcę wiedzieć o nim jak najwięcej!”


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz