Sakura szła szybko aby zdążyć do pracy na
dziewiątą. Zawsze tak biegła. Każdego dnia przyrzekała sobie, że jutro wstanie
wcześniej, i kończyło się to tym samym, że niemal całą drogę biegła, aby zdążyć
na czas, a szef patrzył na nią jak na jakąś przestępczynię i pukał palcem w
zegarek.Dzisiaj był piątek i cieszyła się na wolny weekend. Będzie mogła
posprzątać mieszkanie(które wyglądało jakby przeszło przez nie tornado), zrobić
zakupy(bo w lodówce pustki) i wypocząć nad rzeką albo w lesie. No może sobie
kupi w końcu jakiegoś używanego gruchota i zacznie dojeżdżać to nie będzie
ciągle biegać. Ale jak pomyśli o tych wszystkich korkach to szybciej jednak
jest na piechotę. No jeszcze kawałek i już będzie na miejscu. -Och przepraszam
pana najmocniej,ale tak się spieszę, że nie zauważyłam jak pan wyszedł z tej
bramy.
Przed nią stał wysoki, przystojny mężczyzna, na którego przed chwilą wpadła z
impetem. Uśmiechnął się zniewalająco, błyskając śnieżnobiałymi zębami.<To
jest dobre>
-Ale
gdzie pani tak pędzi? -spytał ciepłym barytonem wpatrując się w dziewczynę -nie
trzeba aż tak się spieszyć.
Sakura
odruchowo rozchyliła w uśmiechu usta i odparła:
-Jestem
spóźniona do pracy, a mój szef ogromnie nie lubi spóźnialskich, więc biegnę i
jeszcze raz pana bardzo przepraszam.
-Żaden
szef nie lubi spóźnialskich -odrzekł znowu czarnooki i mrugnął do niej
łobuzersko. -A może w ramach rewanżu poszła by pani po pracy ze mną na kawę??
Sakura
popatrzyła zdumiona na wysokiego mężczyznę i odparła:
-Ale
my się wcale nie znamy...
-No
to będzie okazja, żeby to nadrobić rzekł, a tak przy okazji to Itachi jestem
-przedstawił się ciemnowłosy.
-Sakura
-odpowiedziała niepewnie, bo pierwszy raz w życiu znalazła się w takiej
sytuacji.
-No
to jesteśmy umówieni, tu zaraz za rogiem jest nieduża kawiarenka "Słodka
Chwila", w której podoją pyszne kremówki..
Sakura stała i gapiła się za odchodzącym Itachim, który po zaproszeniu jej na
kawę odszedł jakby nigdy nic, jakby się znali od dawna.
-A
niech to!! -wykrzyknęła różowowłosa patrząc na zegarek i goniąc ile sił aby
zdążyć do redakcji tygodnika "Prawda o każdym", w której pracowała.
*Może
szef będzie czymś zajęty i nie zauważy mojego spóźnienia*- marzyła zdyszana
Haruno. Wbiegła zmęczona po schodach, wpadła do windy, która na całe szczęście,
była akurat wolna i nacisnęła dziewiątkę, gdzie było jej biuro.
-Makabra-
westchnęła głośno, ściskając w ręce teczkę z materiałem, który już powinien
leżeć na biurku naczelnego. A ona musi jeszcze w kilku miejscach dopisać
poprawki. Wypadła z windy i... makabra, weszła prosto na szefa, który spojrzał
tak na nią jakby widział jakąś czarownicę.
-Pani
za pięć minut przyjdzie do mojego biura -powiedział lodowato i poszedł.
Sakurze tak ze strachu zdrętwiały ręce, że teczka z głośnym trzaskiem upadła na
podłogę. *No tom sobie nagrabiła*- pomyślała głośno przełykając ślinę.*On za
mniejsze przewinienia wywalił już niejednego! Co ja będę robiła jak mnie
wyleje?* Podniosła teczkę i powlokła się w stronę biurka. *No może jakoś się z
tego jeszcze wywinę. Artykuł mam dobry i ciekawy. Spróbuję go udobruchać, że
jeszcze rano nanosiłam poprawki.*
-Sakura
do naczelnego -krzyknęła Hinata wpadając do mojego biura. -Czeka na ciebie i
raczej się pospiesz, bo wiesz, że jeżeli "Lew" długo czeka to zły jak
diabli.
"Lwem" nazywaliśmy szefa między sobą od dawna, gdyż na jego głowie
wichrzyła się wspaniała grzywa płowych włosów.
-No
idę, już idę... * I poszłam jak Maria Antonina na szafot, na ścięcie... No może
głowy mi nie utnie??*...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz