niedziela, 2 września 2012

Rozdział 5




          Co za głupoty na wypisywałaś  o tej masakrze w Megahane, skąd miałaś takie dane,wszędzie piszą całkiem co innego! - darł się wściekły Leo patrząc przekrwionymi oczami na Sakurę, która kuliła się za jego biurkiem. "Pewnie wczoraj nieźle zabalował" - pomyślała złośliwie Haruno – „gdy ja musiałam biegać i zbierać wiadomości, a tu jeszcze pretensje i żale!”
-To wszystko usłyszałam od policjanta, który udzielił mi wywiadu – odrzekła pośpiesznie.
-A nie przyszło Ci do głowy, że to wszystko bujda, bo policja nie udziela wywiadów zaraz po takim wydarzeniu, a akurat tobie udzielił? – rozdarł się znowu szef.
-On był młody i dał się namówić i uważam, że to ja mam dobre wiadomości.
-Zobaczymy, żebyśmy tylko nie musieli płacić kary za fałszowanie danych, bo wtedy to ty za to odpowiesz,a teraz już idź i jutro punktualnie, a nie w południe do pracy.
         Sakura wściekła jak diabli wypadła z gabinetu i pognała do windy. Nie dość, że całą sobotę tłukła się autobusami do Megahane, to jeszcze w niedziele ten stary cap zawraca jej głowę i teraz jeszcze musiał jej przypomnieć o spóźnieniach.
„No to teraz idę spać.” Pogrzebała w torbie i wyciągnęła komórkę chcąc sprawdzić , czy ktoś do niej dzwonił. „O kurcze, całkiem rozładowana, to normalka, a miał do mnie zadzwonić…” – pomyślała o nowo poznanym przystojniaku. „ Po powrocie do domu zaraz podłączę ją do ładowarki.”   Lecz o wszystkim zapomniała gdy zobaczyła pod drzwiami Yuki.
-Gdzie ty się włóczysz? Wczoraj miałyśmy iść na wyprzedaż, a ciebie nie było, dziś to samo! Poderwałaś kogoś czy co? – zawołała przyjaciółka.
-Ty mnie nie wkurzaj jeszcze bardziej i tak jestem podminowana! Wczoraj byłam w Megahane, a dziś u starego. Tak mnie zdenerwował, że mało nie pękłam jak balon za złości, a teraz jeszcze ty wygadujesz głupoty!
-A skąd ja mogę wiedzieć gdzie się obracasz, komórka nie odpowiada, drzwi zamknięte, więc myślałam, że szalejesz w ramionach jakiegoś kochasia.
-No wchodź, a nie pleć tych andronów, bo taka jestem głodna, że aż mi kiszki skręca.
-A co masz do jedzenia? – zapytała z nadzieją na poczęstunek Yuki.
-Chyba tylko mleko jeżeli nie skwaśniało od piątku.
-No to może lepiej chodźmy do baru, ja stawiam, niech stracę.- odrzekła przyjaciółka.
         Poszły więc do baru i zjadły porządny posiłek, bo Saku to już całkiem była wyczerpana po ostatnich wydarzeniach.


         Sakura całą niedzielę spoglądała z nadzieja na komórkę, lecz ta nie zadzwoniła. Dopiero wieczorem rozległ się dzwonek, ale u drzwi. Spojrzała przez wizjer, lecz nikogo nie zauważyła, więc ostrożnie uchyliła drzwi. Na wycieraczce leżała biała koperta, rozglądnęła się lecz nikogo nie zobaczyła. Zamknęła drzwi i ostrożnie zaczęła zaglądać do koperty,jakby tam mógł siedzieć jakiś wąż, który by mógł ją ukąsić. W kopercie była mała kartka, a na niej jedno zdanie:
„za godzinę, tam gdzie zwykle”. Nic więcej nie było, lecz ona dobrze wiedziała od kogo to jest. „No to znowu muszę iść” – pomyślała niechętnie, lecz przed oczami zobaczyła twarze rodziców i szybko zaczęła się zbierać. „To dla nich to robię, muszę ich pomścić” – pomyślała i głęboko westchnęła. „Czy nigdy ten koszmar nie przestanie mnie prześladować? Muszę te sprawę rozwikłać!”
         Po krótkim biegu dopadła metra i wkroczyła do niego w ostatniej chwili. Rozejrzała się po wagonie i usiadła niedaleko drzwi. Miała przejechać tylko dwa przystanki, więc nie opłaca jej się pchać dalej.
Wysiadła i ruszyła w stronę schodów, w tłumie ktoś ją silnie potrącił, lecz nie wiedziała czy to był przypadek czy celowo. Więc na wszelki wypadek zamiast iść prosto na spotkanie weszła najpierw do dużego marketu. „Przynajmniej kupię coś do jedzenia” – pomyślała z wisielczym humorem. Po zakupach rozglądając się ostrożnie skierowała się w stronę niedużego parku. Nad jeziorem pod drzewem siedział samotny mężczyzna, do którego się przysiadła.
-No nareszcie, myślałem że już nie przyjdziesz – odezwał się podirytowanym głosem.
-Musiałam kluczyć i wstąpiłam do marketu – odrzekła Saku.
-Śledził cię ktoś? –zapytał mężczyzna rozglądając się czujnie dookoła.
-Nie zauważyłam,lecz gdy wysiadłam z metra ktoś mnie silnie potrącił, lecz nie wiem czy to było celowe czy przez przypadek.
-Musisz uważać,dobrze wiesz, że z nimi nie ma żartów, a ty tkwisz w tym już od pewnego czasu.
-Wiem i uważam –odrzekła spoglądając z przyjemnością na szczupłego, jasnowłosego mężczyznę,którego oczy były tak błękitne jak chabry rosnące na przydrożnej łące.
-No to teraz mów wszystko co wiesz.
-A co ja wiem? Ostatnio miałam tylko same kłopoty z szefem, bo ciągle się czepia.
-Właśnie o twojego szefa mi chodzi i staraj się nie mieć z nim kłopotów, bo wtedy stracimy źródło wiadomości o nim, a wiesz, że on siedzi w tym gównie po uszy tylko nie mamy dowodów.
-Ja nie wiem czy dam radę wam takich dowodów dostarczyć, bo przecież tylko pracuję u niego.
-No i o to właśnie chodzi, obserwuj i wszystko notuj w pamięci, a potem mi powtórz. Już my wyciągniemy z tego odpowiednie wnioski co ważne, a co nie.
-Dobrze tak będę robić, chociaż po ostatniej sprawie trochę we wszystko zwątpiłam. Bo to właśnie on wysłał mnie do Megahane.
-Oh jaka ty Sakura jesteś naiwna, a miał inne wyjście? Przecież kogoś musiał więc wysłał ciebie, bo mu podpadłaś, a może coś podejrzewa, zresztą to najlepsza dla niego zasłona dymna, że on nic z tą sprawą nie ma wspólnego. Ale prawdę mówiąc to skąd miałaś takie wiadomości, bo troszkę się różnią od pozostałych.
-Jakiś młody policjant mi to wszystko powiedział, miał na imię Naruto.
-Hmm – mruknął rozmówca Sakury. – Może to być jakaś podpucha, a może właśnie prawda.. –zastanawiał się na głos. – W każdym razie uważaj na siebie i na tego z którym się spotkałaś –powiedział patrząc na nią jakoś dziwnie.
-No nie – odrzekła rozzłoszczona nagle Haruno – moje prywatne życie to nie wasza sprawa, a skąd wiesz, że się w ogóle z kimś spotkałam?!
-Ktoś cię widział i mówił o tym…
-Kto? – zawołała już całkiem zła Sakura – co może i mnie śledzicie?
-Nie! – odrzekł szybko mężczyzna – to tylko przez przypadek ktoś was zobaczył w tym samochodzie, lecz naprawdę uważaj, bo to podobno niebezpieczny osobnik.
-Skąd wiesz, znasz go?
-Nie, nie znam, lecz chodzą takie słuchy, jak będzie trzeba to i za niego się zabierzemy, ale na razie nie ma takiej potrzeby, bo albo jest czysty, albo zbyt dobrze się maskuje.
-Ty byś wszystkich podejrzewał, nawet siebie.
-No bo w tej pracy nikomu nie należy ufać, wtedy zachowasz życie.
-Daj spokój gdybym tak się zachowywała to nawet kasjerki w markecie byłyby podejrzane – odrzekła zaczepnie Saku.
-Lepiej podejrzewać kasjerki niż ufać każdemu napotkanemu przechodniowi!
         Tego już było dla Sakury za dużo,zerwała się z ławki wściekła jak osa.
-Więc jednak mnie śledzicie, czy ja też jestem podejrzana, przecież mogę się spotykać z kim chcę nie jestem niczyja niewolnicą!!
-Oczywiście, że możesz – odparł pojednawczo jasnowłosy – lecz zachowaj ostrożność i nigdy nikomu nie mów o naszych rozmowach, to tylko dla twojego dobra.
-Nigdy nikomu nic nie zdradziłam z naszych rozmów, nie musisz mi o tym przypominać, bo wiem co by to dla mnie znaczyło. Pamiętam z kim mam do czynienia. Ta „żmija” ma tak wiele głów i tyle żądeł, że nawet nie wiem kiedy i gdzie, by mnie ukąsiła.
-Dobrze, że o tym pamiętasz, a teraz już muszę iść. Następnym razem zadzwonię z jakiejś budki i spotkamy się w ogrodzie zoologicznym przy klatce z żyrafami. Zostań tu jeszcze chwilę, ja dziś pójdę pierwszy.
         Sakura siedziała jeszcze chwilę zamyślona, gapiąc się na stado kaczek baraszkujących przy brzegu jeziora. Wstała i poszła w stronę bramy parkowej tak zamyślona, że nie zauważyła osoby, która wyszła na ścieżkę parkową z drugiej strony sadzawki patrząc za nią ciekawie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz